środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 9

*rano*

Obudziłam się obok... Nialla. Nie pamiętam jak tu się dostałam, ale trudno. Niall już nie spał tylko wpatrywał się we mnie. Wstałam z łóżku z zamiarem pójścia do łazienki. Na szczęście wzięłam ze sobą ciuchy na przebranie. Nie czułam się za dobrze, ale stan pogorszył się kiedy zobaczyłam w czym jestem ubrana. W czym? Właśnie w niczym. W samej bieliźnie. Boże co ja wczoraj robiłam.
- Niall?
- Hmm.
- Czemu ja jestem... o tak ubrana? Czy między nami no wiesz?
- Nie.
Od razu zaszła mnie ulga. Wyszłam do łazienki, zabierając przy tym ubrania. Łep mi pękał. Może mi gorąca kąpiel pomoże? Zawsze można spróbować. Nalałam gorącej wody i posiedziałam sobie. Nie, jednak gorąca woda nie pomaga. Z łazienki wyszłam ubrana i uczesana. Niall terz był już ubrany, Zapewne poszedł do innej łazienki.
Zeszłam na dół. Boże, przecież salon to po prostu tragedia, nie wspominając o kuchni. Na szczęście już osoby od sprzątania robiły swoją robotę. Chłopcy siedzieli w kuchni, więc tam weszłam. 
- Macie coś na kaca?- skierowałam swoje pytanie do Liama.
- Tak. Zaraz Ci podam.
Otworzył szafkę i wyją z niej pastylki. Nalałam soku jabłkowego. Od razu połknęłam pastylki popijając sokiem.
Zastanawiałam się ciągle co ja wczoraj odwalałam. Lecz nic nie mogłam sobie przypomnieć.
Wyjrzałam przez okno. 
- Śnieg!!!- wykrzyczałam- Chodźcie na dwór. Będzie bitwa śnieżna.
- Mamy małą dziewczynkę w domu- posłałam Louisowi mordercze spojrzenie- nawet to nie zły pomysł.
Ja w dzieciństwie zawsze robiłam śnieżne bitwy. Kochałam to.
Ubrałam się szybko i wyszłam. Narobiłam już amunicję czekając, aż wyjdą. Nawet jak by nie wyszli to bym wparowała do domu i tam bym ich obrzuciła. Wyszli, w końcu. Zaczęłam ich okładać kulkami. Byli tak przerażeni. Bitwa dopiero się rozkręcała. podzieliśmy się na drużyny. Byłam z Louisem i Liamem. Przyczaiłam się na Nialla. Już miałam w niego rzucać, gdy on się odwrócił i się na mnie rzucił. Leżał tak na mnie nawet długo. Mnie to nie przeszkadzało. Bardzo go lubię. Więcej niż lubię. Darzę go uczuciem i to bardzo mocnym uczuciem. On na pewno tego nie odwzajemnia, bo jestem zwykłą fanką takie jak inne. W końcu zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. Nie odpuściłam i wtarłam w niego śnieg. Jego mina? Bezcenna.

*1 godzina później*

W końcu skończyliśmy bitwę-
- A może gorąca czekolada i jakieś ciastko?- zapytałam posyłając im zimny uśmiech, bo na ciepłe mnie już nie stało po tej bitwie.
- Jeszcze się pytasz- rzucił się na mnie Zayn łapiąc mnie na ręce i wnosząc do domu.
Postawił mnie w kuchni i zabrał się za robienie czekolady. Ja zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji. Przyszli reszta zespołu. A w ogóle gdzie są dziewczyny. Jeszce wczoraj były a już dziś ich niema?
- Gdzie jest Perry i Bella?
- W domu. Pojechały wczoraj do domu- Liam.
- Aha to dobrze.
Usiedliśmy przy stole, gdzie były już kubki z czekoladą. Zayn poszedł jeszcze po ciasto i już siedzieliśmy przy jednym stole. Rozmawialiśmy i śmieliśmy się. Od razu się rozgrzałam. 
- Dzisiaj wieczorem idziemy na długi spacer- zaproponowałam.
Wszyscy się zgodzili. Spojrzałam na zegarek. Była 14.56. Chyba trzeba zrobić obiad. Ja zgłosiłam się na to stanowisko. Miałam plan aby zrobić spaghetti. Weszłam do kuchni i wyjęłam makaron, mięso, sosy i inne potrzebne rzeczy aby to przygotować. 
Zrobiłam sos i już miałam gotować makaron, gdy do kuchni wtrynił mi się Niall. Zaczął podjadać. Nie mogłam tak tego zostawić. Wzięłam w ręce łyżkę i uderzyłam Niebieskookiego w rękę.
- Ała. A to za co?
- Nie podjadaj.
- No dobrze, dobrze. Pomóc w czymś?
- Tak. Zostań tu ze mną.
- Okey.
Niall został w kuchni razem ze mną. Pogadaliśmy trochę.
Ponakładałam dla każdego. Horan pozanosił na stół, gdzie mieliśmy zjeść.
Przyszły jeszcze dziewczyny. Usiedliśmy do stołu wspólnie. Zaczęliśmy jeść.
- Mniam. Jasmin masz talent kucharski- Zayn.
Wszyscy mi pogratulowali talent, bla, bla, bla. Jedliśmy w ciszy, którą przerwał Liam.
- O 18.00 bądźcie gotowi na spacer i ani minuty dłużej.
Posprzątałam po obiedzie i usiadłam w salonie oglądając jakiś beznadziejny serial. Był bardzo nudny.

***

Była już 17.45, więc zaczęłam przygotowywać się na spacer. Założyłam czarne rurki do tego białą bluzkę i beżowy sweter. Zrobiłam sobie lekki makijaż i już byłam gotowa. Usiadłam w salonie bawiąc się telefonem. Oczywiście musiałam rozmyślać o tym, że jakie ja mam szczęście, że poznałam One Direction. Każda fanka marzy, aby ich zobaczyć, dotknąć, a ja ich poznałam. Przesiaduję u nich całymi dniami. Śpię u nich, całuję się z Louisem. Jakie ja mam cholerne szczęście. 
- Jasmin, gotowa?- wybudził mnie zachrypnięty głos Harrego.
- Tak, jasne.
Założyłam buty i płaszcz i już wychodziłam. Było już ciemno. Poszliśmy do parku. Przede mną szli Zayn i Perry za ręce i Liam i Bella. Tylko, że terz za ręce. A więc jednak są razem. Ja szłam na końcu z Niallem. W pewnej chwili złapał mnie za rękę i pociągną na bok. Oparłam się o drzewo. 
Przybliżył swoją twarz do mojej i złączył w cudny pocałunek. 
Tak cholernie namiętny. W końcu do tego doszło. Tyle na to czekałam.
Czyli on jednak coś do mnie czuł. Chciałabym, aby ten moment trwał wieczność.





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział jest tak nudny i beznadziejny i że nie 
wierzę że opublikowałam to.
Nie miałam weny na pisanie. Nawet pewnie nie 
umiem pisać wiem to tym. Nie sadze aby były 
jakikolwiek komentarz czy coś, ale trudno postaram 
się lepiej pisać. 

Koffam was <3












1 komentarz:

  1. Hej kochana <3. Nominuję cię do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz u mnie :* ---> http://pain-makes-me-pleasure.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo