<Jak obiecałam. Dedykuje rozdział Martyśce Malik. Dziękuje za komentowanie i czytanie>
To co tam zobaczyłam zszokowało mnie. Zayn leżący w łóżku, a wokół niego mnóstwo butelek po wódce i... krew. Tak to na pewno była krew. Otworzyłam drzwi przez, które chwile potem weszła reszta. Doszłam do Zayna. Sprawdziłam najpierw czy żyje. Bo przy tylu alkoholu było by możliwe do dojścia, do zgonu. Sprawdziłam skąd dochodzi krew. Z nadgarstka. On się ciął. Robił to co ja.
- Dajcie mi apteczkę - rozkazałam, a po chwili Liam podał to czego żądałam.
Wyjęłam wodę utlenioną i polałam na ranę.
- Ałć - sykną z bólu Zayn, który właśnie się obudził.
- Nie marudź mi tutaj. Siedź cicho i się nie ruszaj.
Zrobiłam to co kazałam. Wyjęłam gazę i przyłożyłam do oczyszczonego miejsca. Zawinęłam bandażem i zawiązałam w ładną kokardką. Zayn nadal leżał i wpatrywał się swoimi podkrążonymi oczami w moje poczynania.
- Dajmy mu odpocząć - skierowałam się do reszty, a oni wyszli - a ty jak oprzytomniejesz to mnie zawołasz lub zejdziesz na dół.
On nic nie odpowiedział tylko się położył i zaraz zasnął.
Nie wiem co mu wstąpiło do tego łba. Chciał zginąć? On po prostu jest nie normalny. Wyszłam z jego pokoju i zeszłam do reszty.
*Kilka godzin później*
Zayn nadal nie schodził, ani mnie nie wołał. Na pewno już nie spał. Weszłam na górę i zapukałam do drzwi. Wiedziałam, że odpowie mi cisza, ale jak bym się myliła i stał by właśnie w SWOIM pokoju całkiem nago.
Ostrożności nigdy za wiele. Weszłam do środka. Zayn leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Doszłam do niego.
- Wstań. Musisz zmienić pościel. Ta jest brudna od krwi.
Nic nie zrobił. Leżał tam cały czas nie zmieniając pozycji.
- Zayn! - podniosłam głos, a on jedynie przekręcił głowę w moją stronę, aby spojrzeć na mnie. Co ta śmierć Perry mogła doprowadzić do Zayna?
- Wstań, albo zaraz zrzucę cię sama - on podniósł się - teraz do łazienki i bierzesz kąpiel lub prysznic.
Poszedł w kierunku łazienki. Zdjęłam z łóżka pobrudzoną pościel i poszukałam nowej. W końcu znalazłam. Pościeliłam ładnie i czekałam, aż wyjdzie. Po kilku minutach wyszedł ubrany i odświeżony.
- Zaraz coś zjesz.
- Nie.
Czy on mi właśnie zaprzeczył? Ja teraz dbam o jego zdrowie, a on mi zaprzecza? Nie do mnie z takim czymś.
- Zaraz ci coś zrobię do jedzenia. A taraz czekam na wyjaśnienia - mówię jak moja matka - no słucham.
- A co mam mówić? Perry nie żyje. Moje całe życie nie żyje.
- Melani taż nie żyje i co? Też mam tak robić? Nie. Niall może nie przeżyć i co? Też upijam się i tnę? Nie. Zayn, rozumiem cię, ale nie możesz tak postępować. Teraz się zaniedbujesz. Gdym wcześniej nie przyszła to mogło by się to źle skończyć. Już straciliśmy dwie może trzy osoby i teraz ty? Będzie ci ciężko, ale razem to przejdziemy - spłynęły mu i mi łzy. Nie wiedziałam, że umiem takie monologi mówić.
- Ja... ja nie dam rade.
- Zayn dasz rade, tylko daj nam tobie pomóc.
Przytuliłam go, ale on tego nie odwzajemnił. Tak mi go teraz żal.
- Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia.
Wyszłam do kuchni. Zrobiłam mu tosty z miodem i kawę. Zaniosłam mu to i postawiłam na szafce.
- Jak jutro przyjdę ma tam stać pusty talerz i pusty kubek. Zrozumiano?
Nic nie odpowiedział.
*Kolejny dzień*
Właśnie wchodziła do domu moich przyjaciół.
- Cześć wszystkim.
- Siemka - odpowiedzieli chórkiem.
- Zayn schodził na dół?
- Nie - odpowiedział zasmucony Louis.
- Zaraz ja się nim zajmę.
Poszłam na górę. Kierunek? Pokój Mulata.
Bez pukania weszłam. Zayn leżał na łóżku w tych samych ubraniach co wczoraj. Spojrzałam na tace przyniesioną mu wczoraj. Nic nie ruszył.
- Zayn, co ja ci mówiłam? Miałeś to zjeść.
- Nie chce.
- Mam tu siedzieć całe dnie i pilnować cię jak małe dziecko?
Cisza.
- Jak sam nie będziesz jeść to cię do tego zmuszę - powiedziałam grożąc mu palcem - przez kroplówkę.
- Chce zdechnąć.
*1 miesiąc później*
Bella już wyszła ze szpitala. Niall jeszcze się nie obudził. Prawie codziennie się widywaliśmy, a fanki codziennie stały pod szpitalem, czuwając nad nim. Zrobiłam filmik z nimi i kilka zdjęć, żeby Niall wiedział jakie ma wspaniałe fanki.
Wchodziłam do szpitala. Drogę do sali pamiętam na pamięć. Wchodziłam do mojego celu. Przy łóżku stał lekarz.
- Witam państwa - przywitał nas uprzejmie.
- Witam. Jak tam z Niallem? - zapytał Hazza.
- Niestety, ale będziemy musieli go odłączyć od urządzeń. Nie dajemy mu szans na przeżycie.
W tedy stanęło mi serce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest kolejny rozdział. Mam jedną prośbę do was. KOMENTUJCIE.
Proszę wejdźcie na mojego bloga
5 komentarzy = next
O mój Boże! Dawaj szybko kolejny.! A no i dziękuje za dedykację. ;***
OdpowiedzUsuńDawaj nasrepny !
OdpowiedzUsuńNiech on nie umiera plss next
OdpowiedzUsuńNiech Niall nie umiera ( a i smieszne jak jest to zdanie "kierunek pokoj mulata" ja przeczytalam pokoj mamuta hahaha )
OdpowiedzUsuńNiech Niall nie umiera ( a i smieszne jak jest to zdanie "kierunek pokoj mulata" ja przeczytalam pokoj mamuta hahaha )
OdpowiedzUsuńPlose niech Niall przerzyje Plisska a tak to Super czekam na Neksta ;*
OdpowiedzUsuńZatkało nie
OdpowiedzUsuń-chcę zdechnąć-w tym momencie mnie zatkało
co to się stało że ty też piszesz przez ''ż''